W podróżach najlepsze i najgorsze zarazem są powroty do domu. Różnie z nimi bywa. Fakt jest taki, że jakie by nie były, na pewno łatwe nie są. Cancun było dla nas tylko bazą na przeczekanie nocy do wylotu do Mexico City. Po przyjeździe zostawiliśmy plecaki na stacji autobusów, wzięliśmy śpiworki i postanowiliśmy zobaczyć ten przybytek amerykańskiej rozpusty. Bananowa młodzież, bogaci emeryci, hotele, prywatne plaże, motorówki, paralotnie, samoloty, helikoptery, statki piratów, druty kolczaste, chroniące domki na plaży, prywatne plaże. Po Prostu MAGIA! Znaleźliśmy jedyną chyba publiczną...