Cañon del Sumidero

Drugiego dnia w San Cristobal postanowiliśmy zakupić wycieczkę do Kanionu Sumidero. Można go obejrzeć z trzech perspektyw: spacerując wzdłuż krawędzi ( podziwiamy wtedy rzekę Rio Grijalva z góry), jadąc samochodem z Cahuaré lub płynąc łodzią. My wybraliśmy opcję trzecią. Wyprawa kosztowała nas 200 pessos, ale niewątpliwie warta była swojej ceny.

Kierowca podjechał bezpośrednio pod nasz hostel i zabrał na przejażdżkę, która trwała dobre dwie godziny. Gdy dotarliśmy do celu okazało się, że łodzie, którymi przewodnicy zamierzają nas zabrać na rejs wyposażone są w dwa stupięćdziesięciokonne silniki co zaskoczyło zarówno mnie jak i Michała. Z jednej strony, przeżycie motorowodnej przygody w jednym z największych kanionów jest napewno świetną przygodą, ale z drugiej strony nie wiem co na to matka natura.

Wycieczka mimo zapewnień okazała się hiszpańskojęzyczna, ale mieliśmy mega farta i zanim łódka ruszyła, wskoczył do niej radosny, anglojęzyczny dziadek, który od tego momentu stał się naszym tłumaczem. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się, że kanion osiąga w najwyższych punktach wysokość 1000 m, że turyści bardzo go zanieczyszczają, bo zbiera się w nim wszystko, co niesie ze sobą rzeka i że osobiście był w Warszawie i jest tam bardzo zimno.

Nasze wrażenie jest bardzo pozytywne. Niesamowite skalne ściany, z których sączy się woda, niezwykle bogata fauna w postaci małp, krokodyli wylegujących się na brzegu i wielu gatunków ptaków m.in. pelikanów. Wszystko to było na wyciągnięcie ręki. Niestety przyroda musi sobie radzić ze zmorą cywilizacyjną jaką są ogromne ilości plastikowych butelek i tu niestety pomiot ludzki nie darował sobie pozostawienia swoich śladów w ich postaci.

Łódka była nie lada gratką, bo osiągała zawrotne prędkości, także ważną informacją rozpoczynającą wycieczkę było trzymanie kapeluszy i czapek, aby nie odleciały. Najlepszym fragmentem całej wyprawy był przystanek przy naturalnym wodospadzie, który kształtem przypominał choinkę. Z tym miejscem związany jest nie byle jaki przesąd. Każdy kto przepłynie pod jego wodami staje się młodszy dwa razy, przez co nasza łódka przepłynęła w tej okolicy chyba z 5 razy wedle życzenia pasażerów. Wyprawa kończy się przy wielkiej tamie i przy turbinach, które zasilają pół Meksyku. Przykre w tym wszystkim jest to, że ludzie bezczelnie czerpią z zasobów naturalnych, ale sami nie szanują tego co im daje przyroda. Kanion to miejsce niezwykłe i uszczęśliwi każdego wrażliwca, ale i troszkę zasmuci… Daje do myślenia!!!!

Powrót z wycieczki wygląda dokładnie tak samo jak dojazd. Jest to jedna z wycieczek, które warto wykupić w biurze turystycznym, bo jeśli przy kanionie nie złapie się większej ilości osób chętnych, przepłynięcie będzie kosztowało 600 pessos. Zobacz więcej zdjęć.

8 komentarzy
  • Marek
    Posted at 14:48h, 25 września Odpowiedz

    Witam, mozecie podac gdzie kupowaliście wycieczkę na spływ kanionem?

    • jedzmy
      Posted at 01:12h, 05 października Odpowiedz

      Marku odpisaliśmy na maila. Pozdrawiamy

  • Henryk
    Posted at 15:30h, 10 kwietnia Odpowiedz

    Dziękuję za wpis, na pewno teżsię tam wybiorę. Też poproszę o dane biura i jeśli macie jakieś fajne namiary na hostele/kwatery w Tuxtla i innych miejscach stanu Chiapas 🙂 Z góry dziękuję!

    • jedzmy
      Posted at 13:24h, 21 kwietnia Odpowiedz

      Niestety nie pamiętam już danych biura, ale z tym nie ma problemu, wystarczy poszwędać się po mieście. Z hostelami też nie ma problemu. Do koloru, do wyboru. Zazwyczaj jest ich pełno w miastach. Też wystarczy się troszkę pokręcić :). W przyszłym tygodniu wrzucimy posta z cenami autobusów, atrakcjami, hostelami. Zaglądaj!

  • TROPEMatiego
    Posted at 11:31h, 06 marca Odpowiedz

    Przy tych turbinach (tama i elektrownia) czekają łódki – sklepy czekające na turystów. Oczywiście ceny ze trzy razy wyższe niż normalnie. Przykre zakończenie fajnej wycieczki. Mieliście podobnie?

    • jedzmy
      Posted at 10:28h, 07 marca Odpowiedz

      Na szczęście nas to ominęło (albo nie zauważyłam?), ale z doświadczenia wiem, że tak właśnie wyglądają wycieczki. W końcu ludzie chcą zarabiać, a turysta to złoto. Chyba trzeba się na to nastawić i nie mieć oczekiwań za dużych. W Meksyku byliśmy już kawał czasu temu na szczęście i wiem, że dużo się zmieniło, ale taki jest świat. Dostępność podróży sprawiła, że wszyscy gdzieś jeżdżą i każdy chce zobaczyć coś pięknego, a inni na tym zarabiają. Ostatnio jeździmy samochodem, bo daje nam większą wolność. Jedziemy, gdzie chcemy, nie zwożą nas do zagłębi sklepowych 🙂

      • TROPEMatiego
        Posted at 16:01h, 07 marca Odpowiedz

        Muszę przyznać, że ostatnio miałem podobne przemyślenie względem wolności. Tylko zamiast samochodu zaopatrzyłem się w motor 😉

        • jedzmy
          Posted at 20:42h, 14 marca Odpowiedz

          No u nas to juz raczej nie wchodzi w grę :P, ale motor to świetna sprawa.

Post A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.