Burza na dobranoc
Dzien skonczyl sie burza na morzu, ktora na szczescie obserwowalismy jedynie z daleka....
Dzien skonczyl sie burza na morzu, ktora na szczescie obserwowalismy jedynie z daleka....
Swierszczowe pole okazalo sie bardzo przyjemne i z widokiem na morze :). Ruszylismy w kierunku Sozopola.Po drodze znalezlismy mila plazyczke z cieniem, gdzie zazylismy kapieli w morzu czarnym i chwilke dospalismy, po przygodzie z komarzym polem. Wczorajsze bable caly czas daja sie we znaki.Pozniej dojechalismy do Sozopola. Zaparkowalismy pare kilometrow od starowki ( taki tlok, ze blizej sie nie dalo ) i dlatego jak dwie skwierczace frytki przemierzylismy te kilometry, aby zaliczyc zwiedzanie.Sozopol:Najstarsze miasto bulgarskiego wybrzeza. Zalozyli go w 610 r pne pod nazwa Apollonia, Grecy z Milletu....
Warto wspomniec, ze nielatwo znalezc dogodne miejsce do przekoczowania. Po odwiedzinach Nesebyru trzeba bylo gdzies odpoczac, a ze juz nie chcielismy kimac w centrum miasta, pojechalismy dalej za Burgas, w okolice miejscowosci Chernomorets. Tam wjechalismy na srodek dzikiego pola, a ze bylo ciemnoo nie bardzo bylo wiadomo co to jest za miejsce, ale stwierdzilismy, ze zostajemy. Wzielismy przysznic Hot Shower from the sun, chociaz juz nie byl taki hot i polozylismy sie spac z otwartymi drzwiami, bo przeciez goraco. Po jakiejs godzinie zorientowalam sie, ze Michal strasznie sie...
Ruszylismy z campingu dalej trasa E87 w kierunku Burgas. Po drodze spotkalismy malego, czarnego, blyszczacego w sloncu osiolka :). Trafilismy do miejscowosci Kamchiya, gdzie byla mala brudna rzeczka, ktora wplywala do strasznie brudnego morza. W tym momencie pomyslalam ze ludzie to straszne swinie (pelno plastikowych butelek, papierow i petow - fuj ). Michal skusil sie zeby wejsc do wody, ja niestety nie dalam rady, bo smierdziala mi z daleka. Dalej zatrzymalismy sie w malej, turystycznej osadzie Byala. Tam godny polecenia jest spacer brzegiem morza do Bialych Skal, ktore...
Wieczorem zafundowalismy sobie przechadzke po okolicy Zlotych Piaskow. Kurort pelna geba - pelno ludzi, hoteli, gwarno. Po drodze zaczepil nas naganiacz proponujac wjazd do klubu z darmowym drinkiem i jak tu sie nie skusic. Okazalo sie, ze w klubie serwuja tez wystep Maximusa - czip end dejlsow :). Ja radosnie przyjelam ten fakt, ale Michal poczul sie nieco zmieszany ( nie dziwne w sumie ). Przygoda mila...
Pobudka upalna i od razu z mysla o kapieli w morzu. Zrobilismy szybkie zakupy w markecie, zrobilismy kanapeczki kawalerskie na wypasie i poszlismy na plaze pokapac sie w 20 stopniowym czarnym morzu. Nastepnie zwiedzilismy piekny ogrod botaniczny z palacykiem rumunskiej krolowej Marii, ktory byl jej letnia rezydencja. "Ciche gniazdo" ( tak sie nazywa rezydencja ) warta byla swojej ceny ( 20 lwow - dwie osoby ).Palacyk zbudowano w 1924 - 37 roku na specjalne zamowienie krolowej. Miejsce tak urokliwe, ze az zapiera dech w piersiach. Zaciszne miejsce, pelne...
Po kiepskiej pobudce na przystanku jedziemy dalej w kierunku granicy z Bulgaria. Po kilkudziesieciu kilometrach docieramy do przejscia granicznego. Tutaj nie bylo zadnych problemow. Wszystko odbylo sie sprawnie i szybko. Celnik zapytal sie tylko czy my z Polski i puscil nas machajac nam na pozegnanie. Skubany nie wiedzial co robi, bo pierwsze co zobaczylismy to pola slonecznikow, gdzie odbyl sie drobny szaber, ale co im szkodzi, to w koncu tylko jeden slonecznik sposrod miliona :). Ciezko bylo sie powstrzymac.Dojechalismy do Sabla i tam zrobilismy sobie pierwszy bulgarski przystanek....
Poranek byl ciezki, bo gorac buchal jak cholera. Generalnie Ukraina nie byla dla nas zbyt przyjazna - ludzie niemili, drogi fatalne, widoki kiepskie.Czas goni, wiec trzeba ruszac dalej. W koncu dotarlismy do granicy UA-RO. Tutaj jeszcze wieksza zabawa niz na granicy z Polska. Znowu 2h w plecy, a gdy juz dojezdzalismy do budki, celnik z wielkim, czerwonym, porowatym nosem kazal nam zjechac na bok i wjechac na kanal. No to pieknie...
Z Lwowa kierowalismy sie do granicy z Rumunia. Drogi fatalne, prowadza nie wiadomo gdzie i koncza sie nie wiadomo gdzie. Szerokie ulice i takie tez w nich dziury. Srednia predkosc 60 - 80 km na godzine, wiec troche podroz nam sie wydluzyla. W polowie drogi do Cernivci zatrzymalismy sie na jedzenie w jakims ukrainskim rzepaku, szybki Hot Shower From The Sun ( 20 litrowy czarny worek jest niezastapiony - mydlo,pasta do zebow, balsam do ciala - rewelacja ). Zrobilo sie pozno, wiec trzeba bylo znalezc dogodne miejsce do przekimania. Zmeczenie...
Poza strasznym upalem w samochodzie, obudzil nas gwar ludzi na ulicach ( w koncu stalismy w samym centrum miasta ). Po przespaniu pierwszej nocy na dziko stwierdzam, ze najwiekszym problemem bylo to ze nie umiem sikac do butelki. Cala noc zastanawialam sie co mam z tym zrobic.Poranna toaleta w fontannie. Nastepnie poszwedalismy sie po centrum, gdzie obejzelismy pare kosciolkow, kamieniczek, malownicze uliczki, pare rzezb. Szkoda ze to juz nie polskie i tyle.Jadziemy dalej...