Bez kategorii / 03.08.2010

Wyruszyliśmy około 10 rano z Warszawy. Przygoda zaczęła się wspaniale, bo droga przez Polskę, w kierunku Lwowa prosta jak drut. Zatrzymaliśmy się raz na stacji, gdzie załapał się na podróż naszą westką dziedek - autostopowicz. Usilnie wciskał nam jakieś drobniaki na lody :). Trasa okazała się piękna. Szerokie drogi wiły się niemiłosiernie pośród lasów. Michał zmusił mnie do prowadzenia samochodu, więc ostatnie 120 km do granicy "złomek" był pod moim władaniem. Przyznam szczerze, że ten samochód to złoto. Juz 5 km do granicy, a tu co? Gigantyczny kolejko - korek ...