Noc na plaży na początku byla bardzo przyjemna. Akompaniament gitarowy do wina był wyjątkowo udany w wykonaniu ulicznego grajka. Zrobiło się jednak późno, więc zaczęliśmy ścielić łóżko (trochę piachu, ręcznik, koc i śpiwór), bo czas spać. W pewnym momencie usłyszałam jakieś kroki na piasku. Najpierw myślałam, że ktoś idzie, ale odwróciłam głowę i okazało się, że wielki szczur obżera się resztkami jedzenia w najlepsze. Pech chciał, że kosz na śmieci, który sobie upodobał był jakieś 50 cm od mojej głowy. Zerwałam się na równe nogi, depcząc Michała i...

Dzisiejsza noc była nieco wygodniejsza i cieplejsza, ale to może za sprawą francuskiego wina.Wczoraj mechanik wspominał, że samochód będzie do odbioru w piątek. także spakowaliśmy się, złożyliśmy namiot i postanowiliśmy przeczekać na plaży. Pogoda dopisuje aż zanadto, bo jest chyba ze 36 stopni.Wokół nas juz same skwarki, naleśniki i placki smażą się bez opamiętania. Karetki jeżdżą w ta i z powrotem i tylko zwożą co bardziej wypieczone.W naszym ograniczonym do minimum bagażu nie znalazł się żaden krem na słońce, a skóra aż skwierczy, więc odżałowaliśmy 20 euro żeby...

Spędziliśmy kozmarną noc w namiocie. Jeden śpiwór, jeden koc, zero materaca czy karimaty. Twardo, strasznie zimno, niewygodnie. Rano poczytaliśmy forum busikowe i tak nam nerwy nie dawały spokoju, że wzieliśmy autobus do Aubegny i pojechaliśmy sprawdzić co się dzieje z naszą westką. Myśleliśmy, że będzie nietknięta jeszcze, a ona już przechodzi transplantacje. Wyglądało to smutno :(. Serce wyjęte, zapasowe na ziemi i jakiś czarnoskóry koleś siedzi z dwiema częściami od silnika :). A tak poważnie to wydało nam się, że więdzą co robią. W drodze powrotej przez małą...

Rano zostawiliśmy samochód u mechanika, jeszcze parę wyjaśnień w miarę językowych możliwości i jazda z Kubą i Karo do sklepu po namiot, zapasy i na camping. Stwierdziliśmy, że nie ma sensu wstrzymywać towarzyszy przed dalszą podróżą, więc odwieźli nas do La Ciotat. Rozłożyliśmy mandżur, pożegnaliśmy się i rozdzieliliśmy.Żeby nie tracić czasu poszliśmy na plażę, żeby trochę się odstresować. Zwiedziliśmy La Ciotat i okazało się, że jest całkiem ładne, choć zatłoczone....

Dzisiaj wczesna pobudka i jazda po mechanikach i szrotach. Wszystko zaczęło zawodzić, ale nie traciliśmy nadziei. Podjeliśmy ryzykowną decyzję, aby ruszyć do miasta obok (Aubagne 17km od naszego La Ciotat), w którym jest serwis VW. Była to najgorsza jazda samochodem jaką przeżyliśmy - autostradą 30/h, poboczem ze smażącym się olejem - koszmar. Z wielką nadzieją weszliśmy do środka, ale okazało się, że najbardziej oczywiste miejsce na naprawę nie jest takie oczywiste. Jedyną odpowiedzią było to, że nasz samochód jest za duży i nie zajrzą nam do silnika :(....

Dzień zaczął się dyskusjami co mogło się stać z naszym samochodem. Pomiędzy właczaniem silnika, siedzeniem w pobliskim mc donaldzie w necie, telefonami do Roberta - czołowego mechanika - konsultanta udało nam się wyszukać warsztaty samochodowe w okolicy. Wzięliśmy sprawnego Maliniaka i zaczęliśmy rajd po mieście ( należy dodać, że dzisiaj niedziela :). Na szczęście udało nam się znależć pana skośnookiego, grzebiącego przy łódce. Wystarczyło zagadać ( na szczęście okazało się, że umie gadać po angielsku co we francji jest żadkością ). Scholowaliśmy naszą stukoczącą westkę pod jego bramę...