Żeby dostać się na wyspę Holbox, musieliśmy się naprawdę wysilić. Z Celestun jechaliśmy 5 godzin drugą klasą autokarową do Cancun. Dotarliśmy do miasta około 5 rano. Z Cancun musieliśmy dostać się do Chuquila, do której autobus jedzie 3 godziny. Potem jeszcze 20 minut przeprawa łódką i znaleźliśmy się na wyspie Holbox. Ufff… Po wyspie przemieszczać się można jedynie melexami, dróg asfaltowych brak. Podstawowym problemem okazało się znalezienie hostelu, bo takowych na tej wyspie po prostu nie ma. Wszędzie, gdzie okiem nie sięgnęłam widać było tak zwane “hotele na bogato”. Wszystkie...

Celestun nie zrobiło na nas szczególnego wrażenia, ale problem w tym, że w Meksyku zbyt wiele miejsc już zdążyło na nas dobre wrażenie zrobić. Prawda jest też taka, że pierwsze wrażenie często bywa mylące. Do Celestun z Meridy ruszyliśmy dopiero o 13. Po dwugodzinnej jeździe rybobusem, dotarliśmy do celu. Z wielką, nieskrywaną radością wyjęliśmy z bagażnika nasze plecaki, które od tego momentu pachniały meksykańską flądrą i udaliśmy się na oględziny okolicy. Zdążyliśmy coś zjeść w podrzędnej restauracji i dowiedzieć się od tutejszego handlarza, że w Meridzie nas oszukali jeśli...

Och Merida, Merida! Co z Tobą począć? Kochać cię czy nienawidzieć? Co ukrywasz w głębi duszy, za wypchanymi przez turystów uliczkami, za marnymi podróbami indiańskich rękodzieł, za plecami oszustów i naganiaczy, za kiepskim jedzeniem, które nie zasługuje na miano meksykańskiego. Zaglądaliśmy w zakamarki i za róg każdej z uliczek, rozglądaliśmy się wokół, próbując zaprzyjaźnić się ze zgiełkiem i smrodem tego miasta. I co? Da się! Trzeba szukać prawdy w wielkich, czarnych meksykańskich oczach, w ich błysku i szczerości. Da się w ich głębi znaleźć niesamowite historie. Ludzie w Meridzie...

Czas nieubłaganie mijał i stwierdziliśmy, że musimy opuścić wybrzeże i zobaczyć jak wygląda środek Jukatanu. Zrezygnowaliśmy z dalszego wylegiwania się na plaży na rzecz dalszych przygód. Pożegnaliśmy wybrzeże przy Tulum o wschodzie słońca, gdzie spotkaliśmy zagubionego żółwia, o którym pisałam w poprzednim poście i ruszyliśmy dalej. Dalej, to znaczy do Valladolid - miasteczka oddalonego jakieś dwie godziny drogi autobusem od Tulum. Dlaczego akurat tam? W Meksyku za punkt honoru obraliśmy sobie (jak już wspominałam nie raz) obejrzenie jak największej ilości cenot (tak, tak znowu), ponieważ jest to chyba jedna...

W Meksyku największe wrażenie zrobiły na mnie dzikie zwierzęta. Jest ich tam bardzo dużo, ale muszą zmagać się z wieloma przeszkodami. Sztucznie sadzona roślinność, hotele, leżaki, podesty, to wszystko, co uprzyjemnia turystom wakacje, zwierzętom nad wyraz szkodzi. Wyjeżdżając z Tulum, poszliśmy rano na plażę, żeby ostatni raz zachwycić się karaibskim wschodem słońca. Nagle podbiegł do nas facet i nerwowo wymachując rękami, pokazywał nam coś palcem. Poszliśmy za nim i okazało się, że ogromna żółwica próbowała złożyć jaja w piachu, ale nie mogła znaleźć dogodnego miejsca dla swoich potomków i...

Są uzależniające i tajemnicze. Każda z nich kryje w sobie coś wyjątkowego. To obowiązkowy punkt podczas zwiedzania Jukatanu. Kolejny dzień miał być tak zwanym "dniem nic nie robienia", ale wyszło jak zwykle. Rano przywitałam Morze Karaibskie kąpielą, uśmiechnęłam się i zagadałam do "pana od wycieczek", stojącego przy brzegu. On odwzajemnił mój gest wielkim, szczerym uśmiechem i komplementem. Potem wypożyczyliśmy z Michałem skuter i po raz drugi zrobiliśmy sobie rajd po cenotach. Oprócz trzech, widzianych już wcześniej -> Cenote // Cuda się zdarzaja, odwiedziliśmy kolejne trzy (w tym tylko dwie...