Cud to, czy nie cud // Plitwickie Jeziora

Po serii badań i oględzinach naszego samochodu, uznaliśmy, że awaria dotyczy łożyska w lewym kole. Ta diagnoza niestety dyskwalifikowała auto do dalszej jazdy. Stanęliśmy przed trudnym wyborem: co robimy? Powrót do domu niesprawnym samochodem jest zbyt ryzykowny, więc musimy go koniecznie naprawić. Tylko gdzie?

Zaczęliśmy rozglądać się za jakimś mechanikiem. Okazało się, że najbliższy serwis jest albo w Karlovačko (100 km) lub w stolicy (170 km).  Tej odległości samochód mógł nie wytrzymać, ale nie mieliśmy innego wyjścia. Musieliśmy zrezygnować z oglądania jezior na rzecz uzdrowienia naszego środka transportu.

Przejechaliśmy jakieś 30 km i znaleźliśmy mechanika w jednej z mieścinek na drodze do Plitwickich Jezior – Korenica (tzw. baza wypadowa do jezior). Pech chciał, że jest weekend i każdy szanujący się mechanik, w dzień wolny od pracy przecież nie pracuje. Nie pozostało nam nic innego niż przymusowe przedłużenie pobytu do poniedziałku. Siła wyższa!

Postanowiliśmy (mimo wszystko) dotoczyć się samochodem do Plitwickich Jezior i obejrzeć ten zachwalany z każdej strony cud natury. Przechadzka parogodzinna (w którą wliczone są wszelkie środki transportu w parku, czyli stateczki i kolejki) kosztowała nas 110 kun za osobę plus opłata za parking 7 kun za godzinę.

Warto! Trzeba jedynie wybrać dogodny termin, najlepiej nie weekend i nie w sezonie. Najlepiej chyba zimą przy -30. Może wtedy jest szansa, że zwiedzicie jeziora sami. Jest to chyba jedna z najczęściej odwiedzanych atrakcji w Chorwacji. Jednak sława Plitwickich Jezior nie jest przesadzona. Wystarczy spojrzeć na nasze zdjęcia. Jest to jedno z miejsc, w którym człowiek przypomina sobie jaki piękny jest świat i że warto jeździć i podróżować. Więcej zdjęć

Wydaje mi się, że jesień jest najlepszym momentem, aby obejrzeć te tereny. mimo tłumów. Plitvice uraczyły nas tyloma barwami, że na paletach najlepszych malarzy ciężko ich tyle znaleźć. Przy okazji poprawiły nam nastroje w obliczu awarii. Więcej zdjęć

Po paru godzinach spaceru, musieliśmy wrócić do miasteczka z mechanikiem. Stanęliśmy w jednej z bocznych uliczek. Po chwili okazało się (właściwie zdradzili to radośnie biegający Azjaci z aparatami fotograficznymi), że za niewielkim ogrodzeniem trzymane są dwa pokaźne niedźwiedzie, stado sarenek, kózek, dziwnych kogutów i dwóch kucyków. No cóż – taka wątpliwa atrakcja.

Po dniu pełnym wrażeń, sen dopadł nas dość szybko. Więcej zdjęć

No Comments

Post A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.