Przyszło nowe i zmieniło prawie wszystko // Nowy początek na Suwalszczyźnie

Życie się zmienia i to jest wspaniałe. Właśnie to sprawia, że ma smak i nadzwyczajny koloryt. U nas zmienia się wyjątkowo często, bo ani ja, ani Michał nie lubimy nudy. Zawsze działaliśmy spontanicznie, bez większych planów, obliczeń, tabelek i tym podobnych. Do naszego składu dołączył nowy członek, który powoduje jeszcze większy chaos i zamiast lepszej organizacji – totalną dezorganizację. Można by rzec, że teraz zamiast planować jakiś konkretny scenariusz podróżniczy, musimy liczyć się z tym, że realizacja może wyglądać zupełnie inaczej, albo w ogóle może nie dojść do skutku. Od tych paru miesięcy nierozerwalnie związani jesteśmy z tzw. hubą. Nieeee….to nie grzyb, to znaczy to jest grzyb, ale ta „nasza huba” ma blond czuprynkę, ręce, nogi i rumianą buzię, która wydaje z siebie setki, jak nie miliardy dźwięków na minutę. Je co chwilę, śpi coraz rzadziej, za to potrafi się już sprawnie przemieszczać i pokazywać palcem swoje rządania. Otóż ta „nasz huba” przykleiła się do nas na stałe i to dosłownie (najczęściej do którejś z moich lub Michała nóg) i za szybko się nie odklei – tak myślę.

Pominę trudne początki, które u każdego są inne. Ten mały człowiek, każdego dnia sprawia, że więcej widzę, więcej się śmieję i olewam więcej. Uczy mnie i Michała beztroskiego podejścia do życia i radości z każdej spędzonej wspólnie chwili – to naprawdę niesamowite. Zagnieździła się „ta huba” w naszych sercach na stałe i codziennie zalewa nas surferską falą miłości. I co z tego, że może nie uda się nam pojechać już na koniec świata. Z nią i Mazury są cudowne – poważnie!

Przed narodzinami Viki postanowiliśmy, że nie nikt z nas nie będzie musiał rezygnować z pasji, nikt nie będzie się poświęcał. Ułożymy sobie wszytko tak, aby każdy miał dla siebie przestrzeń. Postanowiliśmy też, że nie zrezygnujemy z naszych podróży, a wręcz przeciwnie jeszcze rok wcześniej zaczęliśmy remont naszego samochodu, aby przygotować go do rodzinnych wypadów. Udało się! Tym samym zaczęliśmy nowy rozdział. Już po dwóch tygodniach od narodzin naszej córeczki, ruszyliśmy na pierwszy krótki wypad samochodowy, na dobrze nam znany Półwysep Helski, a po 3 miesiącach zrobiliśmy krótki roadtrip po Mazurach i Suwalszczyźnie. Bez konkretnego celu, bez stresu, bez napięcia, tak po prostu jechaliśmy przed siebie. Chcieliśmy poznać się lepiej, pokochać na nowo, ułożyć sobie na nowo życie. Tak….po siedemnastu latach razem! Zaczynamy wszystko od nowa, we trójkę, a właściwie we czwórkę. Taki nasz malutki, nowy począteczek.

 

No Comments

Post A Comment

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.