01 wrz Dzień 19
Pobódka jak zwykle dość dziwna, bo okazało się, że stoimy przy jakimś kopcu piachu i rano oczywiście musieli ten piach zgarniać łopatami, niemiłosiernie przy tym hałasując.
Wstalismy więc i po spacerze krętymi uliczkami, trafiliśmy pod wejście Allhambry. Jest to jedyny zachowany pomnik wielkiego dorobku artystycznego islamskiej Granady. Na ten zespół pałacowy składa się: Pałac Nasrydów, Alcazaba i Palacio Generalife z ogromnym ogrodem.
Największe wrażenie robi Pałac Nasrydów, który wprowadza w świat baśni. Przechadzając sie po jego komnatach niesamowicie pracuje wyobraźnia. Ściany pokryte są misternie wyrzeźbionymi ornamentami. Bardzo niepozorny z zewnątrz, wewnątrz jest cały jakby stworzony z koronki. W pomieszczeniach brakuje jedynie zaklinaczy węży, latającyhc dywanów i lampy Alladyna :).
Ogród Generalife jest ogromny i cały zasilany górskim źródłem. W każdym kącie jest strumyczek lub fontanna, w których można zanużyć rączkę albo nóżkę. Przyjemnie, ale trzeba mieć naprawde wygodne buty, żeby bez bólu go przejść. Spacer po całym kompleksie to dobre parę godzin łażenia, kolejek i hektolitry potu.
Dalej ruszyliśmy do Frigiliany, jednego z tzw. białych miasteczek jakich wiele w tym regionie. Mieliśmy akurat szczęście, że trafiliśmy na festiwal 3 kultur, który się tam odbywał. Po okrążeniu pięć razy tego samego ronda i parę razy wjeżdzając w te same uliczki wreszie udało nam się gdzieś zaparkować. Całe miasteczko ozdobione zostało kolorowymi flagami, a podczas spaceru mijaliśmy specjalnie na tę okazję stworzone barki tapas. Nie omieszkaliśmy z nich skorzystać. Na placu głównym odbywały się koncerty i targowiska – kiczowiska jakich wiele przy takich okazjach. Można było też pojeść mięsko z wielkiego grilla, napić się soku ze świerzo wyciśniętego bambusa i zagryźć wielkim ciachem.
Wieczorem z wielkim trudem wyjechaliśmy z miasta, bo jak już wspominałam w poprzednim poście Kuba miał niesprawne światła. Dojechaliśmy do najbliższego zjazdu z autostrady, który prowadził do Torrox i tam przycupnęliśmy na parkingu przyhotelowym.
Kąpieli nie zażylismy już dobre pare dni, więc wzieliśmy equipment i pokryjomu wykąpaliśmy się pod plażowym prysznicem. Po tak przyjemnym wydarzeniu z już odblokowanymi porami poszliśmy spać.
Wstalismy więc i po spacerze krętymi uliczkami, trafiliśmy pod wejście Allhambry. Jest to jedyny zachowany pomnik wielkiego dorobku artystycznego islamskiej Granady. Na ten zespół pałacowy składa się: Pałac Nasrydów, Alcazaba i Palacio Generalife z ogromnym ogrodem.
Największe wrażenie robi Pałac Nasrydów, który wprowadza w świat baśni. Przechadzając sie po jego komnatach niesamowicie pracuje wyobraźnia. Ściany pokryte są misternie wyrzeźbionymi ornamentami. Bardzo niepozorny z zewnątrz, wewnątrz jest cały jakby stworzony z koronki. W pomieszczeniach brakuje jedynie zaklinaczy węży, latającyhc dywanów i lampy Alladyna :).
Ogród Generalife jest ogromny i cały zasilany górskim źródłem. W każdym kącie jest strumyczek lub fontanna, w których można zanużyć rączkę albo nóżkę. Przyjemnie, ale trzeba mieć naprawde wygodne buty, żeby bez bólu go przejść. Spacer po całym kompleksie to dobre parę godzin łażenia, kolejek i hektolitry potu.
Dalej ruszyliśmy do Frigiliany, jednego z tzw. białych miasteczek jakich wiele w tym regionie. Mieliśmy akurat szczęście, że trafiliśmy na festiwal 3 kultur, który się tam odbywał. Po okrążeniu pięć razy tego samego ronda i parę razy wjeżdzając w te same uliczki wreszie udało nam się gdzieś zaparkować. Całe miasteczko ozdobione zostało kolorowymi flagami, a podczas spaceru mijaliśmy specjalnie na tę okazję stworzone barki tapas. Nie omieszkaliśmy z nich skorzystać. Na placu głównym odbywały się koncerty i targowiska – kiczowiska jakich wiele przy takich okazjach. Można było też pojeść mięsko z wielkiego grilla, napić się soku ze świerzo wyciśniętego bambusa i zagryźć wielkim ciachem.
Wieczorem z wielkim trudem wyjechaliśmy z miasta, bo jak już wspominałam w poprzednim poście Kuba miał niesprawne światła. Dojechaliśmy do najbliższego zjazdu z autostrady, który prowadził do Torrox i tam przycupnęliśmy na parkingu przyhotelowym.
Kąpieli nie zażylismy już dobre pare dni, więc wzieliśmy equipment i pokryjomu wykąpaliśmy się pod plażowym prysznicem. Po tak przyjemnym wydarzeniu z już odblokowanymi porami poszliśmy spać.
No Comments