16 kw. Warto czasem zjechać z obranej drogi//Wardzia i okolice
Noc nie była dla nas łaskawa. Temperatura spadła do -6-7 stopni i śpiworki ledwo dały radę nas ogrzać. Czerwony karzeł wychylił się zza białych szczytów i pozwolił nam nieco skorzystać z jego ciepła dopiero około godziny 8.
Ruszyliśmy w kierunku miasta Ninotsminda i tam zatankowaliśmy naszego smoka. Wychodząc z samochodu wyrżnęłam takiego orła, że zdążyłam usłyszeć tylko wrzask Michała, który nie zdążył mnie już złapać. Nie wiem kiedy znalazło się przy mnie z 7 osób, szklanka wody i lekarz. Wszyscy z troską pytali się, czy wszystko w porządku. Sklepikarz zaprosił mnie do swojego sklepu, żebym mogła przemyć rany i lekko poobijana z poździeranymi rękami i kolanami wskoczyłam nieco zawstydzona do samochodu i ruszyliśmy dalej. Zobacz więcej zdjęć.
Zimowe krajobrazy, zamieniły się nagle w pokryte zielonymi łąkami wzgórza, wyszło słońce, a temperatura skoczyła do plus 14 stopni. Dalej przez Akhalkalaki, Aspindza kierowaliśmy się do skalnego miasta. Postanowiliśmy jednak zjechać z wygodnej, asfaltowej drogi i to była najlepsza decyzja jaką mogliśmy podjąć. To co zobaczyliśmy po drodze, to czysta poezja. Przedziwne kształty brązowych pagórków i zielone wzgórza, w które wbijały się czyste, górskie strumyki w połączeniu z niedostępnymi, białymi szczytami w tle dawały efekt wręcz filmowy. Po drodze mijaliśmy klimatyczne wioski, jakby dopiero budzące się do życia, częściowo zburzone, zrujnowane, tonące w dymie. Gdzieniegdzie mijaliśmy uśmiechniętych, złotozębnych wieśniaków, życzliwych i ciepłych. Zobacz więcej zdjęć.
Skalne miasto Wardzia jest jednym z większych w Gruzji, dlatego postanowiliśmy się skupić właśnie na nim. Jest to też jedna z popularnych atrakcji turystycznych, tak więc płatna (3 liry za osobę). Jest to tak zwane „must see” Gruzji. Można po nim łazić bez ograniczeń, zaglądać do każdej komnaty i w każdą dziurkę. Daje pogląd na to jak żyli tam niegdyś mnisi, robili wino, ucierali mąkę, piekli chleb. Trzeba przyznać, że o widok z okna potrafili zadbać. Do tej pory funkcjonuje w tym miejscu kościółek, w którym rygorystycznie przestrzega się zasad dotyczących ubioru. Ja musiałam zakryć włosy i zrobić sobie spódnicę. Zobacz więcej zdjęć.
Po dość dokładnym zwiedzaniu znaleźliśmy w okolicy nocleg wśród pól uprawnych, zjedliśmy zimnego kurczaka z chlebem i zakopaliśmy się w koce i śpiwory w poszukiwaniu snu. Zobacz więcej zdjęć.
dec&dec
Posted at 17:10h, 18 wrześniawłaśnie odkryłam Waszego bloga – chyba będę tu zaglądać częściej, świetny jest 🙂
jedzmy
Posted at 14:19h, 07 październikaZapraszamy i dziękujemy. Nasz blog raczkuje, ale już lada chwila będzie ogarnięty 🙂